>> Strona g��wna
SYLWETKA
>> Dzieci�ce lata
>> Gra�? Nie gra�?
>> Powojenne lata
>> Trener Or��w
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz
POSCRIPTUM
>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza G�rskiego
>> Ksi�garnia
>> Linki
W NASZYCH OCZACH
>> Fotografie
>> Wywiady
>> Artyku�y
>> Ksi�ga go�ci
>> Kontakt
|
|
Or�y G�rskiego. Kiedy� to si� gra�o w pi�k�
niedziela, 24 czerwca 2012 r.
W�odzimierz Luba�ski, Kazimierz Deyna,
Andrzej Szarmach. Pi�kne akcje, gole. To mecz z Francj� na Stadionie
Dziesi�ciolecia. Wygrali�my. A mnie uda�o si� zrobi� te zdj�cia -
pokazuje Jerzy Sz�stko. W swojej kolekcji ma te� cenn� fotografi�,
podarowan� przez koleg�w - bia�ostockich pi�karzy, kt�rych szkoli�
Kazimierz G�rski.
Mieszka�em w�wczas w Warszawie, pracowa�em w hucie. Moj� pasj� by�o
fotografowanie - wspomina pan Jerzy. - Wsz�dzie gdzie si� da�o, na
imprezy bra�em ze sob� aparat. A �e lubi�em
sport, to cz�sto chodzi�em na Stadion Dziesi�ciolecia. I przy okazji robi�em zdj�cia, tak dla siebie. Traktowa�em to jako hobby.
Pod
koniec lat siedemdziesi�tych nie obowi�zywa�y takie zaostrzenia przy
wej�ciu na trybuny jak teraz. Wystarczy� bilet. Bilety zreszt� nie by�y
specjalnie drogie, mo�na by�o sobie na nie pozwoli�, ludzie chodzili
t�umnie na imprezy sportowe. Ja te� stara�em si� nie opuszcza� �adnego
meczu. Mia�em frajd�, jak uda�o mi si� zrobi� fajne uj�cie.
By�em za bramk�
Wtedy, pami�tam dopisa�o mi szcz�cie. Nie mia�em akredytacji, ale wmiesza�em si� w grup� dziennikarzy i dosta�em si� blisko
boiska.
Zdj�cia przedstawiaj� mecz Polski z Francj�. Wygrali�my 3:2, albo 3:1, ju� nie pami�tam dok�adnie - opowiada Jerzy Sz�stko. -
Trenerem
naszej reprezentacji by� Jacek Gmoch. Uchwyci�em go, jak siedzi z ekip� szkoleniowc�w.
Pogoda specjalnie nie dopisa�a, na niebie wisia�y g�ste chmury, ale atmosfera na
stadionie
panowa�a wspania�a. Doping niesamowity, rado��.
Mieli�my �wietnych zawodnik�w.
W�odzimierz Luba�ski, legenda polskiej pi�ki, m�odziutki Zbyszek Boniek, ale ju� doskona�y. Andrzej Szarmach, Kazio Deyna.
Sta�em
blisko, za bramk�. Stadion Dziesi�ciolecia �wietnie si� prezentowa�.
Wybudowany na 10-lecie PRL, oczywi�cie s�u�y� te� celom propagandowym.
Do�ynki tu organizowano, �wiatowy zlot m�odzie�y, ale przede wszystkim
imprezy sportowe. By�a �wietna bie�nia.
W�a�nie na Stadionie
Dziesi�ciolecia nasz bia�ostoczanin W�adys�aw Nikiciuk w rzucie
oszczepem ustanowi� rekord �wiata. By� faworytem na olimpiad� w Tokio, a
potem jakim� dziwnym zrz�dzeniem losu nie przebrn�� przez eliminacje.
Dla niego to by�a tragedia. Na wiosn� w memoriale Kusoci�skiego �wietna
forma, a jesieni� nie udaje mu si� zakwalifikowa� do reprezentacji.
Byli�my zszokowani.
Kochali�my pi�k�
Moje pokolenie kocha�o pi�k�. W
Bia�ymstoku od wczesnych lat m�odzie�czych ganiali�my po boisku.
Kr�lowa�a wtedy szmacianka, tak m�wili�my na pi�k�, bo rzeczywi�cie by�a
szmaciana i nieraz stara, zu�yta.
Rodzice ch�tnie by i kupili
now�, dobr�, ale nie by�o tych pi�ek, jak teraz, �e w ka�dym sklepie s�
na wyci�gni�cie r�ki. Nasza pi�ka sk�ada�a si� z gumowej d�tki w �rodku,
kt�r� trzeba by�o pompowa� dosy� cz�sto i szmacianej pow�oki.
Ach,
ile razy pop�ka�y szwy na wierzchu. Sz�o si� do rymarza, �eby pozszywa�
i dalej na boisko. By�a wi�c ta pi�ka �atana, zszywana, powietrze z
niej schodzi�o, ale grali�my jakby najlepsza by�a.
Bia�ystok
mia� wielu dobrych pi�karzy. M�odzi garn�li si� do pi�ki. Po wojnie kraj
zniszczony, wszystko zrujnowane, ale wystarczy�o kawa�ek boiska, trawy,
jaka� szmacianka i ju� ch�opaki biegali.
Dobr� dru�yn� by� PKS
Motor, pami�tam mieli ��to-zielone koszulki, bo PKS je�dzi� samochodami
w takich kolorach. Gra� tam mi�dzy innymi �wietny J�zek Choroszucha,
jak klub upad�, to on przeszed� do Gwardii. Gwardia Bia�ystok nale�a�a
do czo��wki krajowej. Trenerem by� Wa�ko z warszawskiej Gwardii. A potem
J�zek Choroszucha szkoli� pierwszy zesp� i nas junior�w z Ogniwa.
Je�dzili�my po ca�ym wojew�dztwie.
Pi�karze byli dla nas przyk�adem
Trenowali�my
na boisku na Zwierzy�cu albo na dawnym placu alarmowym przy koszarach
42 pu�ku piechoty na Kawaleryjskiej. By�o tam du�o miejsca, schodzi�a
si� m�odzie� z ca�ego miasta. Grali�my nie tylko w pi�k�, ale i w
palanta, w dwa ognie. Sport by� jedyn� form� sp�dzania wolnego czasu.
Nie chodzili�my przecie� po pubach czy dyskotekach jak dzisiejsza
m�odzie�. Zabaw� jak zorganizowano, to w szkole, od godziny 17 do 22 i
koniec, pod czujnym okiem nauczycieli i rodzicielskich tr�jek klasowych.
Z jednej strony to narzuca�o dyscyplin�, bo nie powiem, animuszu nam
nie brakowa�o, energia rozpiera�a i nieraz dochodzi�o do osiedlowych
potyczek mi�dzy ch�opakami z Wygody, Nowego Miasta czy Sosnowej. Ale
bro� Bo�e, nie urz�dzano takich burd jak dzisiaj wszczynaj� kibice po
meczach.
Nas sport wychowywa�, uczy� pracy zespo�owej,
mobilizowa� do wysi�ku, i to nam pomog�o p�niej w �yciu. Pi�karze z
klubu Budowlani byli dla nas wzorem, przyk�adem, �e mo�na pogodzi� sport
z nauk� i prac�. Jeszcze teraz po wielu latach jak wspominamy tamte
czasy, to podkre�lamy to. By�o trudno, biednie, skromnie �yli�my
wszyscy, ale bardzo aktywnie, weso�o.
Alicja Zieli�ska
�r�d�o: poranny.pl
|
|